YouTube – Amy Macdonald – Wish For Something More.

Ta piosenka niezmiennie poprawia mi codziennie humor i to skutecznie. Jakoś wcześniej nie słuchałem Amy, odkryłem ją dopiero dzięki jednemu z moich przyjaciół Michałowi B. Album znalazł się w paczce z muzyką którą od niego dostałem.

Pochodząca ze Szkocji wspaniała wokalistka, znana przede wszystkim z doskonałych ballad. Ale nie tylko!


Amy Macdonald trudno jest przywołać jeden, najważniejszy moment ostatnich dwóch lat po wydaniu jej debiutanckiego krążka „This Is The Life”. Czy było to supportowanie Paula Wellera w Holandii na początku 2007 roku? „Paul i Steve Cradock byli dla mnie bardzo mili i staliśmy się przyjaciółmi” – wspomina Amy – „potem grałam własny koncert w Shepherd Bush Empire, wpadł Paul i to było niesamowite”.

Czy tym momentem było zdobycie niemieckiej nagrody Echo Awards dla najlepszego debiutanta, kiedy Amy pokonała Duffy, Adele i Gabriellę Cilmi? Pięciokrotna platyna w Szwajcarii? Tytułowy singiel z „This Is The life” na pierwszym miejscu w dziesięciu krajach? Najlepszy debiut brytyjskiej artystki w Niemczech od czasów Amy Winehouse? Czy też doskonały występ w rodzimej Szkocji podczas festiwalu T In The Park, na który sama często jeździła?

Czy może było pokonanie Radiohead i ich albumu „In Rainbows” w styczniu 2008 roku w zestawieniu płytowym. „To było dla mnie cudowne” – przyznaje Szkotka, która w momencie wydania „This is The Life” miała zaledwie 19 lat. „

Czy ten ważny moment to jeden z wyżej wymienionych? Nie.

„Kocham występować na scenie, i cieszę się z tej strony mojej popularności” – mówi o trasie koncertowej, która trwała do jesieni zeszłego roku – „To dla mnie bardzo ważne, szczególnie dlatego, że jak byłam młodsza najpierw podobała mi się czyjaś płyta, a potem chciałam tego artystę zobaczyć na żywo. Teraz trudno uwierzyć mi w to, że sama gram na festiwalach i w klubach na całym świecie”.

Miesiące, mile, kluby, występy, sale, teatry, festiwale, bisy, podwójne bisy: poprzez koncertowanie w starym stylu, entuzjazmie i doskonałym hitom takim jak: „Mr Rock And Roll” i „This Is The Life” Amy Macdonald z nieznanej szkockiej nastolatki stała się międzynarodową gwiazdą. Będąc od najmłodszych lat niestrudzoną twórczynią piosenek przełożyła w magiczny sposób przeżycia ostatnich dwóch lat na brzmienie jej drugiego albumu „A Curious Thing”. Odważnego i pełnego dramaturgii. Osobistego, delikatnego i poruszającego. To cała Amy Macdonald, śpiewająca pełnią głosu, naładowana pozytywną energią plus gościnnie Paul Weller.

Tytuł albumu został zaczerpnięty z jednej z nowych piosenek „No Roots: życie, które wiodę, to dziwne, ale da się ukryć, że niesie w sobie dużo radości”. Te słowa odnoszą się do ostatnich czterech lat, które upłynęły od podpisania przez Amy kontraktu płytowego.

Ale Amy nie pisze o torturach bycia ciągle w trasie. Dla niej domem jest wciąż małe szkockie miasteczko pod Glasgow, jej inspiracje płyną prosto z jej serca, a jej ulubionym miejscem tworzenia jest małe i duszne studio jej managera i producenta Pete’a Wilkinsona.

Amy zaczęła pisać materiał na nową płytę zeszłej wiosny, podczas krótkiej przerwy w trasie. Tym razem przeglądała swoje notatki, pomysły na piosenki – wcześniej po prostu pisała piosenki, a jeśli jej nie szło to po prostu porzucała pisanie.

„Love, Love” to jedna ze starszych piosenek, które Macdonald określa jako „jeden z tych zwariowanych kawałków”. To tylko jedna z wielu rytmicznych piosenek na „A Curious Thing”. „To dlatego, że jestem nieustannie w trasie” – wyjaśnia – „cały czas spędzam z zespołem, doskonałymi muzykami, w wolnym czasie jammujemy. Dzięki temu doszłam do wniosku, że przy pracy nad nową płytą chcę użyć więcej żywych instrumentów.”

Niektóre z nich znalazły się w Black Barn – ascetycznym studio nagraniowym Petera Wellera. Większość „A Courious Thing” powstało właśnie tam, „Love, Love” oraz „This Pretty Face” z gościnnym udziałem właściciela studia. Ta ostatnia piosenka pokazuje niechęć Amy do sławy. „Nie znoszę tej strony przemysłu muzycznego – chciałabym czytać o muzyce, a nie o tym, co kto nosi”.

Wymuskanym gwiazdkom dostaje się też w „Don’t Tell Me That It’s Over”, pierwszym singlu z chwytliwym refrenem i gitarami. Amy wpadła na pomysł napisania tej piosenki podczas gali rozdania pewnych nagród w Europie, podczas której pewien znany artysta odbierając nagrodę po prostu wygłosił kazanie. To takie żenujące. Możesz dostać nagrodę dzięki swojej muzyce, ale nikt nie jest zainteresowany tym, w co wierzysz. I nie, nie był to Bono, ani Kanye West…”

Na przeciwnym biegunie muzyki znalazła się prosta piosenka „What Happiness Means To Me”. „Uwielbiam ją za to, że jest prosta i surowa; jest doskonała na zakończenie płyty.”

Piosenka „Oridinary Life” to aluzja do zdarzenia związanego z aktorem Gerardem Butlerem. Amy została zaproszona na party z okazji premiery filmu z jego udziałem. „To było dziwne uczucie, kiedy hollywoodzka gwiazda mówi ci, że jesteś niesamowita. Ale było tam tak dużo osób głodnych sławy, które go otaczały…”

„Piosenka jest właściwie o nim” – mówi – „Wszyscy się na ciebie gapią. Wciąż żyję normalnie i chcę, aby tak zostało jak najdłużej”. Amy Macdonald powinna uważać. „A Curious Thing” może uczynić ją jeszcze bardziej popularną.

Źródło: muzyka.wp.pl